czwartek, 28 marca 2013

Porami skóry tęczę wydalam

Jestem radosnym nieogarnięciem Charliego. Jestem kwintesencją przerażenia i niepewności.

Tegoroczna wiosna w niczym mnie rozczarowała: przyniosła ze sobą coś nowego, nieoczekiwanego, do cna dziwnego, poniekąd zabawnego. Taki fajny trend w moim życiu, wiosna i jesień oznaczają zmiany, czasem minimalne, czasem tak ogromne, że przerastają mnie i wzbudzają chęć schowania się pod biurkiem na resztę życia.
Tak jest i tym razem, jedna głupia decyzja postawiła na mojej drodze człowieka, który w śmiesznie krótkim czasie wzbudził we mnie więcej emocji i przemyśleń niż wszystko, co zdarzyło mi się w przeciągu ostatnich trzech lat. Pierwszego człowieka w moim życiu, który spowodował przerażające, acz pozytywne zachwianie mojej samooceny, zmusił do zastanowienia się nad samą sobą i tym, co sobą reprezentuję. I czuję się głupia i zagubiona jak dziecko we mgle, jak kret, siłą wyciągnięty z ziemi, niepewna siebie i swojego intelektu, umiejętności i znacznej większości wszystkiego, co składa się na moją osobę. 
Dawno nie byłam tak... podekscytowana? Tak, to chyba dobre słowo. Podekscytowana i zadowolona (rzekłabym nawet, że szczęśliwa, ale szczęście to dla mnie pojęcie tak abstrakcyjne, że nie śmiem próbować go określać), ale jednak panicznie boję się, że coś się nie uda, że po uspokojeniu się pierwszej fali zachwytu okaże się, że jestem po prostu rozczarowująca, że robię dobre pierwsze wrażenie i kompletnie nic więcej. Zaczęłam wątpić w to, co mam do zaoferowania. Jest to sytuacja o tyle kuriozalna, że wydawałam się sobie człowiekiem o dość stabilnym (i uzasadnionym) poczuciu własnej wartości, kimś, kogo nic nie szokuje, nie wyprowadza z równowagi i nie jest w stanie umniejszyć tego "lubienia" samego siebie. Domniemywam, że wynika to z faktu, iż to ja sama, na własne życzenie, pozwoliłam sobą zachwiać, że zachwianie to wybitnie przypadło mi do gustu i, no cóż, zależy mi na tym, żeby wypaść jak najlepiej.
I śmieję się z samej siebie, bo zachowuję się trochę jak mała dziewczynka, zachwycona i onieśmielona czymś nowym, z wypiekami na policzkach czekająca, co stanie się dalej, z zawstydzeniem opuszczająca wzrok. 


Wychodzę z siebie, drżąc w oczekiwaniu na rozwój wypadków. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz