Impertynencja, centryfuga, chlorek chlorocholiny, turmalin, deskwaminacja, adenozynotrifosforan, hypopodium, dekarboksylacja oksydacyjna, kaulifloria, antracyt, implozja, wibrysy, arcydzięgiel, halucynacja, dolomit, kontrabas, imponderabilia, elektroencefalograf.
(zdjęcie niezwiązane z tematem)
Koszę lajki na fejsbuczku Czwórki, pochłaniam
wino marki Tokaji szamorodni, czytam po raz setny serię o Harrym Garncarzu (nic
to, że niektóre fragmenty jestem w stanie cytować z pamięci, wciąż tyle
emocji!), przy akompaniamencie Melodii Ulotnych i Spadochronów, wypieram z
pamięci milion zadań z dendrologii, staram się nie dopuścić do głosu wodospadów
irytacji, w dodatku właśnie byłam świadkiem, jak mysz polna (nie domowa),
Apodemus agrarius (nie Mus musculus) ukradła zapomnianą końcówkę pomidora
z deski do krojenia w mojej własnej, prywatnej kuchni.
Czy ktokolwiek
jest mi w stanie wyjaśnić ten fenomen, że ludzie rozgarnięci, sensowni, silni,
tacy, którym zależy, muszą przez życie przedzierać się jak przez dżunglę,
przepychać łokciami i wydzierać siłą to, co sobie zaplanowali? Czy ktoś powie
mi, dlaczego powszechna ignorancja, totalne olewatorstwo, kompletny brak
poczucia obowiązku i lenistwo spotyka się z powszechną akceptacją i dlaczego
niektórych ludzi zwyczajne prawa i zasady zdają się nie imać? Z jednej strony,
w okrężnicy to mam, bo wiem, że i tak poradzę sobie w każdej sytuacji,
jednakowoż zwyczajnie i po ludzku miło by było, gdyby mnie chociaż raz poszedł
ktoś na rękę, gdybym mogła sobie czasem coś odpuścić bez ponoszenia
konsekwencji, gdyby mnie też się upiekło.
Zawsze uważałam, że we wszechświecie panuje jakaś sprawiedliwość i harmonia, radośnie wierzyłam że los wynagradza nas za dobre uczynki, że być może nigdy nie spotka mnie nic superhiperwybuchowowspaniałego, ale, z racji tego, że jestem na ogół człekiem dobrym, uczciwym i rozsądnym, uniknę też sytuacji nieprzyjemnych. Tymczasem życie pokpiwa sobie ze mnie przeokrutnie, lubując się moim rozczarowaniem, dźgając znienacka w miejsca nieosłonięte, nie dając mi możliwości obrony czy kontrataku.
Jak mantrę powtarzam zdanie "od dziś nic nie czuję", które jednak bardzo skutecznie zagłuszane jest widmem nad wyraz pociągającym i równie nieosiągalnym, tłukącym się o czaszkę rok szósty z kolei, wprawiając mnie w stan najwyższego zażenowania i wstyd przed samą sobą, że nie potrafię tego zwalczyć.
A już najbardziej wkurwiającą rzeczą na świecie jest fakt, że brak panowania nad "emocjami" wynika tylko i wyłącznie z obecności kilku kretyńskich substancji, krążących we krwi, produkowanych radośnie przez organizm celem zapewnienia ciągłości gatunku.
Dory boże ateistów, dlaczego człowiek musiał wyewoluować w tak złożony sposób, komplikując sobie tym samym najprostsze na świecie sprawy? Przecież natura zawsze lepiej wie co robi!
Płynę amfibią ambiwalencji pomiędzy rozsądkiem i wolą, Absolutne Spodnie Dychotomii próbują wcisnąć mnie jednocześnie w Nogawkę Logiki i Nogawkę Wyobraźni, przyczyniając się niechybnie do rozszczepienia mojej osoby na Karla Skalistego i Charliego Jednorożca.
Mamo, a ja nie chcę, ja tak bardzo nie chcę być dorosłą!
Muszę pochwalić, smarujesz bardzo zgrabne kreski na oczach :)
OdpowiedzUsuńCo do emocji, "nic pan nie zrobisz".
Wrażliwi ludzie mają i będą mieli w życiu ciężko, to taka niepisana reguła.
Trzymaj się Charlie ;)
Dziękować, lata wprawy!
UsuńBardzo mnie się ta reguła nie podoba, ale cóż, trza sobie radzić :)
"Czy ktoś powie mi, dlaczego powszechna ignorancja, totalne olewatorstwo, kompletny brak poczucia obowiązku i lenistwo spotyka się z powszechną akceptacją i dlaczego niektórych ludzi zwyczajne prawa i zasady zdają się nie imać?"
OdpowiedzUsuńbardzo prosta odpowiedź - dlatego, bo g***o zawsze pływa na wierzchu ;)
Ha, bardzo trafna uwaga :)
Usuń